środa, 15 marca 2017

Z życia młodej mamy- Dzień kobiet



Dzień kobiet... Hmmm... Naprawdę to dzisiaj???????? Nie zauważyłam. Dzieciaki, śniadanie, dzieciaki, sprzątanie, dzieciaki, obiad, dzieciaki, sprzątanie, dzieciaki, sprzątanie, dzieciaki, sprzątanie dzieciaki.... itd. :)Tak wyglądał mój dzień? No prawie prawie (oczywiście tak jest codziennie) Ale ten dzień różnił się tym, że udało nam się z dziadkiem moich dzieci, wyskoczyć do mojej babci na herbatkę... Ale po za tą godziną w ciągu dnia. Kontynułowałam moja tradycję codzienną, sprzątania i bawienia się z dziećmi. Po czym ok 18 (jak co dzień) Po całym dniu sprzątania stwierdziłam, że nadal jest bałagan. Zrezygnowałam z kontunuowania prób utrzymania porządku...

Z okazji dnia kobiet mój mąż podarował mi pięknego kwiatka w doniczce. Za którego oczywiście bardzo dziękuje... Mam nadzieje, ze za miesiąc z moją ręką do kwiatków będzie nadal żył :)  Po tym jak już mąż uporał się z papierami, a ja z kopą prania. I najważniejsze gdy dzieci zasnęły,  postanowiliśmy z mężem oglądnąć film. Uparłam się w końcu na coś babskiego. Dzień kobiet mi w tym pomógł Trafiło na Brignet Jones Dziecko. Yeah udało nam się oglądnąć cały film :) Ale skończyło się to położeniem się gdzieś po 1 spać. I po jakiś 5-10 minutach pożałowaliśmy. Bo z kołyski usłyszeliśmy płacz, a po chwili taki sam płacz w nieco starszym wydaniu... Nie pytajcie, czy się wyspaliśmy... :)

Wracając do filmu, gdy zobaczyłam  Renée Kathleen Zellweger, aktorkę grająca Brignet, cały czas coś mi nie pasowało w jej wyglądzie. OK postarzała się od czasu Dziennika..., ale myślę no to nie to. Aż wreszcie  botkos. Ma tak napiętą sztuczną twarz. Aż szkoda bo straciła tą charakterystyczność, którą miała bohaterka  w poprzednich częściach .

Za niedługo recenzja filmu... A tym czasem dajcie znać w komentarzach jak wy  spędziliście ten dzień? Co dostałyście?  Obchodzicie tego typu dni ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz